Istnieją takie miejsca na mapie, z którymi skojarzenia bywają aż nadto oczywiste. Umocowane przez wiele lat w polskiej rzeczywistości, wypełnione doskonale znanymi atrakcjami mają zdecydowanie utrudnioną możliwość uwolnienia się z utożsamianych z nimi paradygmatów.
Jednym z takowych niewątpliwie jest tzw. polskie morze. Całe wybrzeże Bałtyku nie tylko wydaje się niemożliwe do postrzegania w inny sposób, niż potencjalny kierunek urlopowy, ale i samo wychodzi częstokroć temu naprzeciw. Coraz więcej w przestrzeniach miejskich nad morzem jest atrakcji kierowanych wprost do wczasowiczów w najbardziej typowy ze sposobów. Pamiątki, smażalnie, wata cukrowa i lody w dziesiątkach odmian.
Nie jest w tym oczywiście nic złego, ba – to naturalny kierunek rozwoju. Zarazem jednak warto w tych okolicznościach docenić ludzi, którzy mimo naporu typowych atrakcji turystycznych starają się w utrudnionych warunkach tworzyć coś bardziej ambitnego i przetrwać. Wystarczy jedynie wpisać chociażby „atrakcje miedzyzdroje” w wyszukiwarkę internetową, by otworzyła się przed nami bogata lista muzeów i innych przybytków kultury – niedocenianych, mniej głośnych, bardziej wyciszonych, lecz także wartych uwagi w nadmorskim letnim zgiełku.
Choćby dla równowagi i w ramach odpoczynku od hałasu w centrach nadmorskich miast – warto jest zainteresować się także i tymi formami spędzania wolnego czasu. Doceniajmy odwagę osób, które niezmiennie walczą o to, by morze zapewniało urlopowiczom także alternatywę kulturalną.